Wizytę w Blow Up Hall planowałam od dawna. Dlaczego - to trudno powiedzieć. Myślę, że głównie kusił mnie prestiż restauracji, a zniechęcały ceny, jednak czego się nie robi dla żołądka.
Do restauracji dość trudno trafić. Napis na ścianie w środku Starego Browaru nie przykuwa uwagi. Być może jest to jeden z tych celowych chwytów - ten kto wie, ten trafi, w końcu to nie jest pierwsza lepsza restauracja (właściwie nie wiem dlaczego mam taką opinię, może sam Blow Up Hall sprawia takie wrażenie). Drugie wejście jest w tak dziwnym miejscu budynku, że gdyby nie to że wyszłam nim na papierosa, to z zewnątrz nie zwróciłabym na nie uwagi.
Do restauracji wybraliśmy się w 4 osoby z zamiarem zamówienia "czegoś". To "coś" miało zaskoczyć i pozwolić wystawić pozytywną opinię tak drogiej restauracji. Trzeba przyznać, że obsługa i aranżacja lokalu bardzo mi odpowiadały. Kelner - profeska, a wystrój lekki, nowoczesny, jasny (wbrew pozorom inny niż to, co można wywnioskować ze strony internetowej).
Jako przystawkę zamówiłam cannelloni z jablka Ganny Smith faszerowane krabem królewskim doprawionym chilli na puree z bakłażana i pietruszkową emulsją - brzmi dumnie i długo. Przyznaję, że kraba i chilli tam nie czułam, ale ogólne połączenie smaków wypadło nieźle. Dodatkowo, wygląd był bardzo ciekawy i być może było to większe dzieło niż sama potrawa jako taka (sorry, za brak zdjęcia). Każdy z nas zamówił inne danie główne i od razu muszę powiedzieć, że smaki tych dań mnie zadziwiły. Trudno jednak czy powiedzieć pozytywnie czy negatywnie. Polędwica z dorsza nie smakowała jak ryba, bardziej jak mięso. Filet z łososia maczał się w dziwnej pianie bez smaku, która nie zachęcała do spożycia, pieczona pierś z kaczki zniknęła gdzieś bez echa, a małże św. Jakuba głównie zaskoczyły rozmieszczeniem na talerzu. Jednak, po pierwszym wrażeniu, skosztowaniu wszystkiego i odczekaniu kilku minut, Drużyna Jedzenia jednogłośnie stwierdziła, że to po prostu było smaczne. Szczególnie polecam skosztowane wino. Krótko na ten temat. Tyle właśnie wyniosłam z tego miejsca.
Podsumowując, zachęcam do skorzystania z uroków Blow Up Hall Restaurant, nawet gdyby miało się do tam trafić tylko przy pomocy mapy.
Podsumowując, zachęcam do skorzystania z uroków Blow Up Hall Restaurant, nawet gdyby miało się do tam trafić tylko przy pomocy mapy.
Zamówione i zjedzone/wypite:
Cannelonii z jablka Ganny Smith faszerowane krabem królewskim doprawionym chilli na puree z bakłażana i pietruszkową emulsją - 60zł
Filet z łososia szkockiego na cebulowej konfiturze z tapenade z emulsją grzybową - 70zł
Polędwica z dorsza w formie małej łódeczki na pomidorach duszonych z papryką
oraz kiełbasą chorizo serwowane z młodymi warzywami - 80zł
Pieczona pierś z kaczki serwowana z owocami sezonowymi - 80zł
Małże świętego Jakuba na puree selerowym oraz z sosem truflowym - 60zł
Wino Santa Margherita - 156zł/butelka
Sok
Kawa espresso
Jedzenie: 4/5
Obsługa: 5/5
Wystrój: 5/5



